poniedziałek, 14 marca 2016

The 100 Song Challenge 6

Day 36: The Eurovision Song Contest winner the year you were born. (1956+)
Jeżu kolczasty, co za beznadziejna kategoria. Eurowizja to dla mnie jakaś masarka, nic kompletne na ten temat nie wiem, ale… 

Day 37: Worst song you have in your collection. 
To pytanie jest trochę niejasno sformułowane, ale pozwolę urobić je pod swoje potrzeby, czyli moją kolekcje płyt analogowych i kompaktowych. Ciężko mi mówić otwarcie, której nie lubię, bo w sumie są one w jakimś tam pokręconym sposobie moimi dziećmi, dlatego trochę głupio przyznać, którego się nie kocha, nawet jeśli się to czuje, ale wypadło na Unspoken Hurts. Sam nie wiem, coś mi w tym utworze nie pasuje, ale na szczęście na Happiness jest dla kontrastu również pełno świetnych kawałków. 
Day 38: A song that gets you motivated. 
Często jak gdzieś wybieram się na piechotę, to słucham tej piosenki, a że pojawia się w mojej playliście notorycznie, to mogę powiedzieć, że mnie motywuje, choćby i z tego powodu, iż zazwyczaj przyśpieszam wtedy kroku. Przypomina mi zimowe poranki, kiedy chodziłem do szkoły rankiem, jak było jeszcze ciemno na zewnątrz. I, oczywiście, jest też świetną piosenką w dorobku Muse
Day 39: The first random song that comes to you. 
Specjalnie wziąłem telefon i włączyłam funkcję w muzyce wybierz losowy utwór, aby to faktycznie los za mnie zdecydował, choć pytanie co innego sugeruje. Wyszło mi Big Long Now. Bardzo długo nie słuchałem tego kawałka, a jest moim ulubionym na Indesticide. Ciężko mi w ogóle powiedzieć, żeby Nirvana miała jakąś piosenkę, która nie przypadłaby mi do gustu, ale to już swoją drogą. Cieszę się, że telefon nie chybił i faktycznie jest coś fajnego, co przy okazji przypomniało mi o fajnej piosence, której długo nie słuchałem. 
Day 40: A song from the 1950's. 
Wybrałem klasykę, czyli Brendę Lee. Płyta, na której znajduje się Some Of These Days, pochodzi z 1959, więc ledwo się załapała, ale to jeszcze lata pięćdziesiąte. Sam fakt, że ten głos należy do nastolatki jest dla mnie zdumiewający, ale kiedy usłyszałem piosenkę (tak, nic nie przychodziło mi do głowy, więc ją wygóglałem) jej wokal zwalił mnie z nóg. I z tej podłogi musze przyjrzeć się lepiej jej twórczości. 
Day 41: A song you can remember from when you were at school. 
Another Brick In The Wall przywodzi wiele wspomnień z podgimby… ale, że jestem zbyt sentymentalny i mógłbym opowiadać o tym godzinami, odpuszczę I jedynie podziękuje Pink Floydowi za tyle wspomnień, które mi zagwarantowali tym kawałkiem. 
Day 42: A song people wouldn't think you'd like, but you do. 
To piosenka As Long As You Love Me Justina Biebera… Sam nie wiem, jedyna jego jaka mi się podoba, nikt by się na pewno po mnie tego nie spodziewał, ale trudno. Nie uważam, że muzykiem jest złym, jednak jego twórczość omijam szerokim łukiem. Na dodatek fakt, że stał się bardziej celebrytą niż artystą, jest da mnie odtrącający i tym samym mam jeszcze mniejszą chęć na obcowanie z jego utworami.
POPRZEDNIE          NASTĘPNE

1 komentarz:

  1. Dobry Justin nie jest zły... Wait, what?!
    Ta piosenka nie jest najgorsza - ja swego czasu lubiłem bardzo "Sorry", więc znam dobrze twój szejm. Chociaż nie rozumiem tej nagonki na niego, to jednak w ustach mam posmak żeny, kiedy sobie myślę o nim w mojej playliście, wśród moich cudeniek.
    Jerys, Eurowizja to zło najgorsze - a z każdym rokiem serwuje coraz to gorsze piosenki. Chociaż słyszałem o kilku znanych (i dobrych!) piosenkach pochodzących z tego konkursu, to na chwilę obecną nic nie przychodzi mi do głowy.
    Ach, Pink Floyd ma takie spektakularne teledyski. Przy okazji, podziwiam Twój gust muzyczny przedgimbowy - ja nawet nie chcę wspominać, czego wtedy słuchałem...

    OdpowiedzUsuń

tofaszysze bló